
Siatkarz, który swoje pierwsze zawodowe kroki stawiał w Orionie Sulechów, Sarmayeh Bank VC, przez trzy sezony całkowicie zdominował tamtejszą ligę, ale niestety nie wykonał celu. Drużyna powstała przede wszystkim, by sięgnąć po laur Klubowego Mistrzostwa Świata. Co, niestety się nie udało, bo odpadła jednak na etapie fazy grupowej. Co ostatecznie miało przelać przysłowiową czarę goryczy.
- Polska już raczej nie wchodzi w grę, bo kluby mają swoich rozgrywających. W styczniu miałem propozycję od jednego z najlepszych klubów, ale nie chciałem od razu podjąć decyzji. Wstrzymałem się i teraz oglądam się za innymi miejscami - wyjaśnia w rozmowie z Polsat Sport, sam zainteresowany.
W materiale portalu pojawia się wyraźnia sugestia, że zatrudnienie kadrowicza wstępnie sądowała jakiś czas temu, Asseco Resovia Rzeszów, która to ekipa spod Promia jeszcze kilka tygodni temu "na zaraz" poszukiwała wzmocnień.
Życiowy partner modelki, Agnieszki Żygadło, odniósł się także do dalszej przyszłości rozgrywek Ligi Mistrzów. Wspomniana przyszłość jego zdaniem rysuje się w bardzo Włoskich barwach.
- Z tego, co się orientuję, włoskie zespoły w przyszłym roku bardzo odjadą. Będą na takim poziomie, że nie będzie im trudno wygrać z Kazaniem. Lube i Perugia bardzo się wzmocnią i mogą być zespołami, które będą dyktować warunki - przewiduje Łukasz.
Gracz przy okazji wypowiedzi dla mediów "wbił szpilkę" w wyraźnie, no i jak zawsze zadowolone z siebie tzw. "środowisko siatkarskie".
- Volleyland powinien być oparty wynikami reprezentacyjnymi i naszą siłą w federacjach światowych i europejskich. To my powinniśmy w dużym stopniu decydować o siatkówce na świecie, a my się tylko biernie przyglądamy. Uważam, że nad tymi rzeczami powinno się w przyszłości pracować - podsumowuje zdecydowanie, 274 - krotny reprezentant Polski, w latach (1998-2014).
inf. własna, (Polsat Sport) - Łukasz Klin, Siatkowka24.com
Dodaj komentarz