Początek, jak marzenie...
Naszpikowany gwiazdami zespół z Półwyspu Apenińskiego okazał się osiągalny. Nawet bez kontuzjowanego Orła Antigi. Zwyciężył zespół, zwyciężyła walka do końca, o każdą piłkę, o każdy centymetr parkietu. Szczęście, które zazwyczaj "siedzi okrakiem na siatce", jak mawiał ś.p. Zdzisław Ambroziak także było po stronie gospodarzy. Od początku spotkanie było bardzo zacięte, wyrównane. Z lekkim, zazwyczaj dwupunktowym wzkazaniem na miejscowych (8:6,16:14, 19:17). Do sukcesu Lotos Tref w premierowej części seta poprowadził, Amerykanin, Murphy Troy (25:22)
Podali rękę Kurierom, a Earvin Ngapeth, to wykorzystał
Tytuł oddaje chyba dokładnie, to co działo się w tej cześci gry. Faworyt aktualny lider męskiej włoskiej Serie A dominował od początku do końca. Nie grał siatkówki wybinej, ale bardzo, bardzo skuteczną, aż do bólu. Szczególnie na kontrach. Umiejąc też wykorzystać błędy Wojciecha Grzyba i spółki. Co prawda mniej więcej w połowie seta serwisem chciał postawić kolegów do pionu Damian Schulz, ale ostatecznie spóźniona pogoń bez sukcesu (21:25).
Zapachniało niespodzianką i emocjami, dużymi
Kontuzja Matteo Piano, a także show panów Anastasiego - N'Gapetha, to taki telegraficzny skrót trzeciej odsłony. Później na szczęście do głosu doszły nie mniejsze tylko i wyłącznie emocje czysto sportowe. Anastasi z N'Gapetha, psychologicznie pokonał, bo ten zaczął się seryjnie mylić. Natomiast gospodarze odpalili "diesla" Efekt? Zwycięstwo w merwówce "na przewagi". Brawo, szczególnie dla, Piotrka Gacka, no i Miłosza Hebdy, chwilami mnie irytował, ale ostatecznie swoje jednak zrobił (26:24) - 2:1
Wkurzyli się, dobre widowisko stworzyli...
Gdańszczanie, jak to nad Bałtykiem po takiej wygranej dostali przysłowiowego "wiatru w żagle". Spokojnie radząc sobie z wielkością gwiazd z Modeny, przez większość gwartej części tego widawiska mając je pod kontrolą. Niestety, ale wicemistrz PlusLigi w pewnej chwili (chyba!) przestraszył się szybkiej i stosunkowo pewniej wygranej z Goliatem z Włoch, minimalnie oddając gościom ważną końcówkę (22:25)
Tie-break pełen emocji i szczęścia!
Piąta część tego spektaklu podsumowała w zasadzie całą tą batalię. Wymiana ciosów, zwroty akcji, jak w dobrym filmie sensacyjnym, ale i szczęśliwe, zresztą w pełni zasłużone zwycięstwo asów trenera Anastasiego. Tie-break to pojedynek liderów Troya i N'Gapetha, przy odrobinie szcześcia, sportowego farta wygrał Amerykanin! Kropkę nad "i" postawił gracz gości, Serb, Milos Nikić, psując zagrywkę (15:13).
Tuż po ostatniej piłce ciśnienie miał szkoleniowiec gości i właśnie gwiazdor Trójkolorowych sugerując, że przy stanie (13:12 dla Lotosu Trefla Gdańsk) sędziowie popełnili błąd. Może i tak było, ale to nie wina klubu z Trójmiasta, że CEVu "nie stać" na video challange...
Lotos Trefl Gdańsk - DHL Modena 3:2 (25:22, 21:25, 26:24, 22:25, 15:13)
Lotos Trefl Gdańsk: Grzyb, Falaschi, Hedba, Schulz, Troy, Gawryszewski, Gacek (libero) oraz Schwarz, Czunkiewicz
DHL Modena: Piano, Vetorri, Saatkamp, Rezende, N'Gapeth, Petrić, Rossini (libero) oraz Nikić, Bossi, Sighinolfi
Informacja własna, Polsat Sport, Łukasz Klin, Siatkowka24.com
Dodaj komentarz