
Po dwóch setach wydawało się, że macie wszystko pod kontrolą, ale można zadać podstawowe pytanie: Co się stało później?
- Początek pierwszego seta mieliśmy trochę słabszy, ale potem rzeczywiście graliśmy bardzo dobrze w każdym elemencie, w ataku, dobrze zagrywaliśmy, dobrze broniliśmy. W drugim secie były już spore problemy z naszym atakiem, ale graliśmy bardzo dobrze blokiem, ponieważ o ile się nie mylę to mieliśmy siedem bloków, do tego dochodzą wybloki i obrony, ale to już był jakiś pierwszy sygnał, że ta gra nasza nie jest do końca taka jaką chcielibyśmy oglądać i to było widać od trzeciego seta. Zespół z Częstochowy bardzo dobrze bronił. Te piłki naprawdę trafiały ich w najróżniejszych sytuacjach i mieliśmy dużo problemów ze skończeniem ataków i myślę, że to było powodem naszej gry. W czwartym secie, jak już dochodziliśmy w końcówce, to gdzieś nam te łatwe zagrywki, chyba trzy takie serwisy, gdzie już łapaliśmy kontakt z Częstochową, to zepsuliśmy te zagrywki i w tiebreaku robiliśmy co mogliśmy. Mieliśmy dwie szanse, dwie piłki meczowe, ale niestety nie udało się i nie pozostaję mi nic, jak pogratulować częstochowianom zwycięstwa, ponieważ zasłużyli na to, a my musimy szukać swojej szansy za tydzień z Bielskiem.
Graliście bardzo cierpliwie, bo w większości setów to Częstochowa zaczynała od mocnego uderzenia. Dopóki Sławomir Jungiewicz był skuteczny, to wszystko wyglądało dobrze. Potem zablokował się On oraz inni zawodnicy i zaczęły się problemy.
- My mamy problem, ponieważ Grzesiek Szymański nie jest jeszcze gotowy do gry. Możliwość rotacji jest bardzo uboga, to na pewno też jest powodem, że nawet Sławkowi nie możemy dać na chwilę odpocząć. Usiłujemy coś kombinować, robić zmiany pod siatką lub w drugiej linii, żeby Takvam albo Bieniek zagrali na ataku, ale to może tylko na chwilę zdać egzamin. W takich trudnych meczach na pewno nie.
Długo wydawało się, że ten mecz będzie dla obu zespołów szansą na przełamanie, jednak Pana drużyna zdążyła wygrać do tego czasu dwa spotkania. Teraz była szansa na podtrzymanie tej passy. Został jeszcze jeden mecz do świąt na poprawę nastrojów.
- Na pewno przyjechaliśmy tutaj z zamiarem zwycięstwa. Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo, że Częstochowa nie położy się przed nami i nie odda tutaj trzech punktów, natomiast na pewno chcieliśmy naszą passe podtrzymać, ale myślę, że tym razem zagraliśmy troszkę słabiej, przede wszystkim w ataku w porównaniu z ostatnim meczem z Będzinem i to było kluczowe.
Z Dariuszem Daszkiewiczem rozmawiał Krystian Natoński, siatkówka24.com
Dodaj komentarz